Bloggnorge.com // oczy na Świat / øynene til verden
Start blogg

blog podróżniczo-hobbystyczny / reise- og hobbybloggen

święta inne niż zazwyczaj…

Monday 22. December , 2014 kl. 04:35 i Podróże / Reiser. 0 kommentarer »

Jest okres przedświąteczny – czas więc na wspominki…

Święta 2011 spędziłem właśnie w Oslo.

Pierwszą rzeczą   która mnie zaskoczyła wówczas to była ciepła, bezwietrzna pogoda

100_4721 100_4760 100_4729

 

 

oraz brak śniegu.

I takie miasto miało swój smaczek – przynajmniej nie było pluchy jak u nas.

100_4764

Główna ulica miasta prezentowała się całkiem przyjemnie.

I tylko rzeźbiarz przypominał że jest zima,

100_4799 100_4798 100_4824

mozolnie tworząc swoje dzieło :) – przyznacie, że robi wrażenie.

Na plus trzeba oddać że w centrum jest lodowisko gdzie można sobie poszaleć bez limitu (i oczywiście za darmochę – w Polsce niedopuszczalne)

100_4815 100_4802 100_4797 100_4801 100_4800

A i ludzie widać integrują się i cieszą się życiem.

Generalnie dzień płynął leniwie – tylko co chwilę ptaki snuły się ulicami :)

 100_4784 100_4783

A pogoda była fenomenalna,

100_4796

jedna z bocznych uliczek biegnących do nabrzeża.

100_5117

Katedra – to tu przyjdę wieczorem na pasterkę.

100_4828 100_4834 100_4830

Spacer po takim mieście, cisza i spokój – czysta przyjemność.

Pasterka (inaczej niż u nas) odprawiana była o godz 17-tej. Po niej nie spodziewałem się, że będzie czekała mnie miła niespodzianka…

Po początkowych (małych protestach :) ) dałem się namówić Pani Pastor i zszedłem do podziemi katedry na wigilijny poczęstunek.

Uznałem w głębi duszy że mam niepowtarzalna okazje posmakować norweskich świątecznych specjałów.

100_4836

Z oczywistych względów zachowane zostało tylko to zdjęcie – głupio z aparatem ludzi za stołami fotografować.

Było wszystko: jadło norweskie wigilijne, choinka, fortepian i przy nim kolędy i przeróżni ludzie, od turystów po samotnych mieszkańców i rodziny. Pamiętam z jedzenia tyle że stek z renifera to coś przepysznego :)

Tak oto samotne i smutne (wydawało by się) święta przerodziły się w jedne z najlepszych spontanicznych świąt, pełnych ciepła i życzliwości.

Najlepsze jest to że siadasz naprzeciw różnych ludzi, różne historie, wspomnienia, charaktery – niesamowite. Po 20-ej podziękowałem Pani Pastor za gościnę – zostałem zaproszony przy okazji na śpiewanie psalmów o 23-ej.

Powróciłem więc do hostelu – przy okazji poznając zabawnego Serba i jego kumpla Chorwata – odświeżyłem się, przebrałem i punktualnie o 23-ej zameldowałem się w katedrze. Kościół był pełen, byli ludzie z psiakami które spokojnie leżały wzdłuż ławek. Przy wejściu każdy z nas otrzymał przedruki wszystkich psalmów i rozpoczęło się śpiewanie… :)

Nie jest tak że ludzie przychodzą, milczą, mruczą czy po prostu sobie między sobą rozmawiają (jak to u nas niestety bywa) – tam każdy bierze czynny udział prześpiewując się nawzajem. Na zakończenie wszyscy zebrali się na środku świątyni oraz przed nią składając sobie życzenia. Dziwnie ale i niezmiernie miłe jest spontaniczne otrzymywanie szczerych życzeń. W zasadzie nie musieli a podchodzili i składali mi je.

Przed drugą w nocy wróciłem do hostelu, kompani (Chorwat i Serb) nie spali i w najlepsze gaworzyli przy szklaneczce rakii. Zostałem zaproszony do towarzystwa. W sumie nie mieliśmy wyjścia i nawet jakbyśmy chcieli to nie usnęlibyśmy bo będący jeszcze w pokoju Hindus strasznie chrapał.

Doszło co prawda do zgrzytu bo nasz chrapiący koleżka wybudził się i był bardzo zły że światła mu palimy – na nic nasze argumenty że to On nie zachowuje sie cicho (w sumie nie jego wina). Hindus chciał wezwać policje w pewnym momencie (krewki temperament chorwacki omal nie rozpoczął wojny). Udało mi sie jednak panów uspokoić i przekonać że jest wigilia i po co nam zwady.

Skończyło się że Hindus dołączył do nas i przy szklaneczce trunku opowiedział co porabia w życiu. W Norwegii był pediatra i następnego ranka leciał w odwiedziny w swoje rodzinne strony – do Indii do Kaszmiru – odwiedzić swoja mamusię.

Położyliśmy się grubo po 3-ej w nocy. Mimo najlepszych chęci – przynajmniej ja – nie pospałem bo tubalny hinduski głos dudnił w głuszy pokojowej. Troszkę zły postanowiłem przespacerować się do Opery – “przynajmniej się dotlenię” pomyślałem.

100_4925

Posiedziałem na jej dachu przynajmniej 2 kwadranse wpatrzony i wsłuchany w szum fiordu, troszkę w nadziei, że rozpogadzające się właśnie niebo błyśnie magią zorzy. Niestety marzenia były próżne.

100_4923

Nabrzeże pięknie prezentowało się nocą.

100_4955 100_4957

Później przespacerowałem się ponownie deptakiem i wokół katedry, by wymęczony i zrezygnowany nad ranem legnąć na pryczę. Było mi wówczas wszystko jedno czy Hindus chrapie czy nie.

Przez kolejne dwa dni świąt zauważyłem, że mieszkańcy bardzo aktywnie spędzają czas – masa ludzi wybierała ponownie lodowisko w centrum i łyżwy.

100_5552 100_4912 100_4977 100_4973 100_5563 100_4975100_5551

Nie było złośliwości, pośpiechu, wariactwa- była życzliwość, uśmiech i zadowolenie z życia – godzinami mogłem wpatrywać się w ludzi czerpiąc energie i chęć do zmian w życiu by podobnie jak oni z radością korzystać z życia. Nie ukrywam że wsłuchiwałem się również w grana muzykę – niby bezproduktywny wypoczynek na ławce, a ile wrażeń i bodźców. Sam nie odważyłem się na nałożenie łyżew choćby z prostej przyczyny – nie miałem ich, każdy Norweg miał swoje łyżwy, a nie było wypożyczalni.

 

Ważna ciekawostka, miałem w pierwszy Dzień Świąt przygodę, razem z grupką przechodniów przechodziliśmy przez skrzyżowanie na “późnym” zielonym – no dobra raz mrugnęło i zmieniło się na czerwone gdy wchodziłem :). Dochodzę na drugą stronę, a tu wyrasta (jak z podziemi) policjant. Wita się ze mną, przedstawia i zaprasza do policyjnego vana. “Koniec” myślę “mandat jak nic”, otwierają się drzwi furgonetki – patrzę – a tam kuchnia polowa i uśmiechnięty duet policjant + strażak wręcza mi tackę ryżu z cynamonem i półlitrowy plastykowy kubek julegløgg – czerwonego wina z przyprawami ( cynamon, goździki, imbir), skórka pomarańczowa, cukier i bakalie (gł. rodzynki i migdały). Boski napój – uwierzcie…

Problem jest tylko jeden – co większe skrzyżowanie stała taka ekipa i częstowała przechodniów – po 3 skrzyżowaniach zrobiło się tak błogo i radośnie….

Później to zły byłem, że wydawałem w hostelu na śniadania po 100 NOK podczas gdy na mieście stołował się człowiek za darmochę :), a ryż na słodko był krzepiący.

W pierwszy dzień świat również za dnia przespacerowałem się na dach opery.

100_4852 100_4855 100_4884 100_4885

Za każdym razem jak jestem w Oslo uwielbiam siadać sobie na dachu opery by odetchnąć morskim powietrzem wpatrując się w fiord – coś wspaniałego.

100_4891

Tego dnia o dziwo masa rodzin tez wybrała spacer, nie od dziś wiadomo, że Norwedzy kochają aktywne spędzanie czasu na świeżym powietrzu.

Drugi Dzień Świąt spędziłem (poza lodowiskiem) na wylegiwaniu się w porcie przy Aker Brygge. Pogoda była fenomenalna.

100_4997 100_5015   100_5014   100_5016 100_5018

 

 

Nic dziwnego, że i tu mieszkańcy chętnie i masowo  spędzali czas.

100_5324 100_5042 100_5053 100_5240

Była tez zabawna sytuacja – robiłem zdjęcie nadbrzeża gdy nagle podeszły dwie dziewczyny i poprosiły o zdjęcie.

100_5280

Początkowo byłem niechętny ale gdy usłyszałem “chcemy byś zrobił zdjęcie fajnym dziewczyną norweskim na pamiątkę” – ot taki sponton.

Zobaczyły efekt i rozbawione poszły w swoją stronę. Niesamowite i bardzo miłe i pozytywne…aż szkoda że nie wziąłem kontaktu :) działo się tak szybko wszystko i znienacka.

Im bliżej wieczora tym było piękniej

100_4999 100_5005 100_5026100_5546 100_5044 100_5046 100_5095 100_5106 100_5107 100_5108

Nawet pomniki wyglądały majestatyczne w grudniowym świetle.

100_5090 100_5100 100_5101

Kolejnego dnia tuz przed wylotem przespacerowałem się najstarszymi uliczkami miasta -0 czas jakby się tu zatrzymał.

100_5111

To mimo wszystko były piękne święta – święta które miały swój urok. Święta które mnie osobiście wyciszyły, a życzliwość i uśmiech oraz beztroska mieszkańców Oslo sprawiła, że były na swój sposób niepowtarzalne i fantastyczne. Choć bez śniegu i Mikołaja…

100_5113

…no przesadzam – Mikołaj zerkał z wystawy sklepowej :) z torciku w cukierni :)

Po raz kolejny sprawdziło się porzekadło że nie ważne gdzie, ważne z kim (wśród kogo) spędzamy święta. Nie trzeba mieć uginającego się stołu i nie wiem jakiego przepychu, prezentów itd.

Uwielbiam nawet z takich (potencjalnie nudnych wyjazdów) wyciągać detale i smaczki – cieszmy się z małych rzeczy, bo nic dwa razy sie nie zdarzy – nie ma dwóch tych samych sytuacji. A jak śpiewa mój ulubiony Dżem “chwila która trwa, może być najlepszą z Twoich chwil…”

Moja wigilia w hostelu – pamiętam – to (skromnie) łosoś na talerzyku na stołku plasterek ciemnego serka brunøst i kubek ciepłego julegløgga.

I tak było magicznie i klimatycznie…

GOD JUL !!!!




(Kun synlig for administrator) *

Driftes av Bloggnorge.com - Gratis Blogg | PRO ISP - Blogg på webhotell og eget domenet | Genc Media - Webdesign og hjemmeside
Bloggen "oczy na Świat / øynene til verden" er underlagt Lov om opphavsrett til åndsverk. Det betyr at du ikke kan kopiere tekst, bilder eller annet innhold uten tillatelse. Forfatter er selv ansvarlig for innhold. Tekniske spørmål rettes til post[att]bloggnorge[dått]com.
css.php
Driftes av Bloggnorge.com | Laget av Hjemmesideleverandøren
Denne bloggen er underlagt Lov om opphavsrett til åndsverk. Det betyr at du ikke kan kopiere tekst, bilder eller annet innhold uten tillatelse fra bloggeren. Forfatter er selv ansvarlig for innhold.
Personvern og cookies | Tekniske spørsmål rettes til post[att]lykkemedia.[dått]no.