Bloggnorge.com // oczy na Świat / øynene til verden
Start blogg

blog podróżniczo-hobbystyczny / reise- og hobbybloggen

Arkiv for: November, 2014

bonjour Paris

Saturday 29. November , 2014 kl. 04:52 i Podróże / Reiser. 0 kommentarer »

W marcu 2011 postanowiłem odwiedzić jedno z miast magicznych (mimo to nie bardzo mnie przyciągało – może dlatego że nie lubię oklepanych miejsc) będących marzeniem wielu – mowa o Paryżu.

Połowa marca wydała mi się odpowiednia z racji faktu że to wczesna wiosna i doskonały czas na złapanie pozytywnej energii podczas podróży. Nie sądziłem jednak że rozpocznie się ona z takimi przygodami.

W podróży towarzyszył mi znajomy – Tomek. Plan był taki by po raz pierwszy wystartować spod krakowskich Balic. Tyle teorii w praktyce okazało się bowiem że mgła uziemiła wszystkie loty. Pomijam gigantyczne kolejki do punktów odprawy w celu przebookowania, ale jedyne po 2 h czekania co mi zaproponowano to… zwrot kosztów przelotu !!!!

Zgrozo – wyczekiwany wyjazd legł w gruzach i zawód potworny, nakręcacie się tygodniami a tu klops – i co mi po tych 39 zł za bilety?

Postanowiłem po raz 2 ustawić się w ogonku i spróbować ponownie – kolejne 2 h wśród rozbawionych sytuacja ludzi i staję znów przed stewardesami. Przyznaję że posłużyłem się podstępem mówiąc że muszę się dostać jak najszybciej na spotkanie biznesowe by podpisać umowę – w przeciwnym razie będą kary umowne którymi obciążę przewoźnika. :)

O dziwo – pomogło !!!!

Panie najpierw zapytały czy nie przeszkadza mi abym rozpoczął lot jutro z innego miasta (była wszak godzina 20-ta) – zgodziłem się bez wahania byle tylko dostać się do celu. Kolejne kilkanaście minut upłynęło na szukaniu wariantów – Wrocław – Atheny – Paryż / nie, Katowice – Rzym – Paryż / nie itd. . Wszędzie było mniej niż 2,5 h na przesiadkę.

Kolejne pomysły zaangażowanych stewardess zaczęły mi się podobać – próby były przez Madryt, Berlin, Londyn a nawet Majorkę :). Rozbudzało to moją ciekawość na nieoczekiwane uatrakcyjnienie wyjazdu. Wszystkie jednak spaliły na panewce z tego samego powodu – brak skomunikowania. Aż wreszcie eureka jest lot na jutro – relacja: Bratysława (Słowacja) – Paryż. Ucieszyliśmy się z Tomaszem (a w zasadzie ja bo Tomek miał do mnie zaufanie że go dowiozę :) ). Niepokoiło mnie tylko to że nie mogłem się skontaktować z hostelami w którym mieliśmy lokum (dwa oddzielne hostele bo Tomasz zdecydował się w ostatniej chwili). Powody  były 2 prozaiczne: 1.brak nr telefonów, 2. nawet jak udało mi się przez internet je znaleźć (kiepski zasięg mieli na lotnisku swoją drogą) to okazało się że Francuzi  gaworzą tylko w swoim ojczystym języku (o czym się w trakcie całej podróży brutalnie przekonałem). Od razu skojarzenia do słynnego serialu komediowego “Allo, Allo” mi się nasunęły i do wyśmiewania przez Francuzów wszystkiego co brytyjskie i odwrotnie.

Wracając do obaw pomyślałem “Łukasz damy radę – jakoś będzie, nie z takich sytuacji się wychodziło”.

Tak czy owak trzeba było parę godzin pogarować w Mieście Kraka, by nad ranem ruszyć w dalszą drogę.

100_1816

Najlepiej odreagowuje się przy “złocistym trunku”

100_1820

O dziwo dość tanią knajpę znaleźliśmy na samym rynku – dokładnie nie pamiętam ale piwo coś koło 6-8 zł kosztowało.

100_1824

o 2 w nocy powoli opuszczaliśmy rynek by zdążyć na 1 pociąg w kierunku Czechowic Dziedzic ( i dalej Zwardonia). Polskie “osobówki”  –  wiadomo jakie są, ale nam było wszystko jedno bo i tak spaliśmy jak susły.

100_1825

Ok 8-mej przekroczyliśmy granicę w Zwardoniu (słowackie Skalite) i słowackimi pociągami już szybciej i wygodniej pomknęliśmy do stolicy nad Dunajem.

100_1827

Przed południem zameldowaliśmy się w Bratysławie i mając zapas 2-3 h wybraliśmy się na zakupy (śniadanie po studencku w parku wypadało zjeść :) ) oraz na krótki spacer po deszczowym mieście.

Zajrzeliśmy w okolice pałacu prezydenckiego,

100_1832

oraz na zamek królewski.

100_1835

Z dziedzińca rozpościera się piękny widok na most w stronę Wiednia ( z restauracją na górze masztu oraz na piękny (modry – trochę mniej :) ) Dunaj.

100_1838 100_1842

Co ciekawe niecałe 60 km dzieli Bratysławę od Wiednia – kursuje komunikacja podmiejska między miastami, bywałem w Bratysławie kilkakrotnie a ani razu w Wiedniu – trzeba pomyśleć. :)

Wracając do wyprawy miałem tylko jeden niepokój mały – nie mam mapy a gdzie Słowacy mają lotnisko?

Metodą prób i błędów (oraz intuicji geografa :) ) namierzyłem zarówno lotnisko jak i bezpośredni autobus z centrum.

2 h przed odlotem stawiliśmy się na nim (tak standardowo przyjąłem by 2 h być na lotnisku mimo, że nie mieliśmy bagażu rejestrowanego, a tylko podręczny mały plecak – ot taka zasada nr 1).

100_1854

Z Bratysławy wylecieliśmy wieczorem również z małym poślizgiem spowodowanym pogodą, ale przynajmniej lecimy.

Lotnisko Beauvais leży 80 km na północ od Paryża. Z lotniska oczywiście lotniskowym busem (zapewne przepłacając, ale nie wpadłem jeszcze na tańszą alternatywę) za ok 30 euro (+\- 120 zł) dostaliśmy się w zachodnie dzielnice Paryża (dla wtajemniczonych XVI dzielnica -okolice stacji metra Charles de Gaulle Etoile). Wyobraźcie sobie że lądujemy tam ok 24-ej, każdy napotkany człek tylko po francusku gada i nijak nie możemy się odnaleźć. Dramaturgii dodaje fakt że nie wiemy czy mamy noclegi, jeżeli mamy to gdzie? I znów umysł geografa – podróżnika pracuje na 200 % , plus foldery z lotniska, plus mapa poglądowa ze stacji metra – szybka orientacja w terenie co gdzie jak i w automacie za 1,2 euro kupujemy bilet jednorazowy (ważny bodaj godzinę czy 45 min). Ok 1,3 w nocy docieramy do klimatycznego hostelu (gruby zaspany facio w bezrękawniku ziewający plus dym nikotynowy na portierni że siekierę można zawiesić – istna speluna. Widząc to nie dziwiłem się, że na maile nie odpowiadają i nie przysłali nawet potwierdzenia rezerwacji. Lecz ku mojemu zdumieniu Tomek bez problemu znajduje tam swój nocleg mimo kompletu i spóźnionym o dobę przyjeździe ?!?!

Z ulgą żegnam go i sam udaję się do IX dzielnicy na swoją “metę” okazało się że była niedaleko (słynnego z racji kasztanów) Placu Pigalle. Gdy dotarłem (ok 3 w nocy) ku mojemu zdziwieniu najpierw kilkanaście minut dobijałem się do opustoszałej suteryny (dodam że dzielnica nie na paja optymizmem – wszędzie syf, śmieci i masa kolorowych emigrantów handlujących na ulicy czym popadnie non stop) by później usłyszeć od równie zaspanego, wkurzonego i brzuchatego jegomościa, że anulował mi rezerwację bo nie przyjechałem wczoraj. Co gorsza miał podobno komplet i kazał mi rano się pojawić jak się wyśpi to coś pomyślimy !!!! Wybłagałem go aby pomógł mi w tej sytuacji – środek nocy, sam w Paryżu bez noclegu – chyba z litości (bym się wreszcie odczepił i bym dał mu spać) nieudolnie naszkicował mi na małej kartce mapę jak mam się dostać w pewne miejsce. Do dziś nie wiem jak po francusku gadającego gościa zrozumiałem i przekonałem do pomocy – to chyba adrenalina (i chęć przetrwania w miejskiej dżungli :) ). Usłyszałem ” wiesz mam znajomego Pakistańczyka co ma noclegi obok stacji Lyon, on Ciebie na bank przenocuje powołaj się na mnie”. “Kurcze przecież stamtąd jadę” – pomyślałem (tam zostawiłem Tomasza), ale nic udałem się w drogę powrotną metrem wśród brudnych i śmierdzących oraz pijanych miłośników nocnego transportu zbiorowego. Oczywiście z duszą na ramieniu i uwagą by nożem przypadkiem nie dostać (choć było spokojnie i nikt nie zaczepiał – ale wiadomo to potężna aglomeracja).

Ok 5 nad ranem odnajduje Pakistańczyka – te wkurzony bardziej ale chyba dlatego że nawet nie próbuje spać, a co chwilę ma “przybyszów” bez rezerwacji powołujących się na kolegę z IX dzielnicy :). Czterech gości  przede mną w kolejce dukało kolejno nazwisko “zbawcy” z IX-tej dzielnicy :). Gdy doszedłem nie musiałem nic mówić – usłyszałem “Od X i Y”?. Odkiwnąłem twierdząco. W odpowiedzi usłyszałem łamaną angielszczyzną “a co to noclegownia? Ale tylko do rana do 11-tej !”. Zabrałem klucz i tyle mnie widział (na wypadek gdyby się “rozmyślił”).

Pokoiki znajdowały się na wewnętrznym (ukwieconym) dziedzińcu w kwadracie kamienic i znajdowały się w suterynach na parterze. Mimo że były to skromne warunki (2 piętrowe łóżka, miska z wodą oraz wydzielona ubikacja) to było to bardzo schludne choć ascetyczne. Dla mnie była to oaza spokoju i ukojenia, troszkę klimatyczna :) taki paryski raj – cóż oczekiwać za 15 euro (+/- 60 zł)?

Dodam że teraz jak będę się wybierał tylko tam będę próbował znaleźć nocleg. Plusem całej sytuacji był fakt że od Tomka dzieliła mnie jedna stacja metra, więc nie musiałem się szybko zrywać i godzinę gnać na spotkanie.

Przed 10 pozbierałem się i ogromnie wdzięczny Pakistańczykowi dziękując opuściłem hostel by powrócić na IX dzielnice by znaleźć nocleg na dalszą noc. Tym razem nie było problemów i zamieszkałem w bardziej obskurnej dzielnicy i warunkach. Po zrzuceniu plecaka w kącie wreszcie mogłem wyruszyć na miasto – jak na zawołanie skontaktował się Tomasz i umówiliśmy się na spotkanie pod Łukiem Triumfalnym ok 12-tej.

Nabyłem więc kolejny bilet jednorazowy i ruszyłem w kierunku umówionego miejsca.

Metro jest najdogodniejszą i najszybsza forma podróży a bardzo gęsta sieć z licznymi liniami pozwala dostać się wszędzie w niedługim czasie

100_1871 100_1868

Na spotkaniu z Tomkiem uzgodniliśmy strategiczne czasy i miejsca spotkań – od samego początku z racji różnic, zainteresowań i środków finansowych ustaliliśmy bowiem, że każdy z nas na własna rękę zwiedza Paryż. Tomasz udał się na Wieżę Eiffla ja natomiast kierowałem się by zobaczyć Pałac Inwalidów i później Luwr. Tomka nie bardzo to interesowało, a ja z kolei nie miałem ochoty spędzić ponad 2 h wśród masy Japończyków w kolejce do kasy by nabyć bilet na wieżę. Kiedyś na pewno na nią wjadę – podczas tej podróży odpuściłem sobie.

Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie przy Łuku

100_1879

i w drogę zwiedzać miasto. Po drodze do Pałacu Inwalidów (towarzyszył mi przez chwilę Tomek) podziwialiśmy Pola Elizejskie.

100_1912

Parę sekund na zdjęcie i chodu z pasów bo kawalkada rusza na Ciebie :)

Po drodze pod Pałac Inwalidów zobaczyliśmy inny pałacyk (bodaj Grand Palais), oczywiście nie omieszkałem do niego zajrzeć – poza odwiedzeniem pomyślałem o kupnie karty miejskiej (tradycyjnie) – koszt coś koło 35 euro (+/- 140 zł). Mieści się w nim Muzeum Sztuk Pięknych.

100_1919

Wnętrze pałacu było bardzo ładne i wytworne,

100_1926 100_1922 100_1928

natomiast wewnętrzny ogród zwiastował już wiosnę w powietrzu. :)

100_1941 100_1936 100_1921

Pod arkadami w ogrodzie dostrzegłem francuską Wenus. :)

100_1944 100_1945

Na zewnątrz w parku surowo obserwował ludzi Winston Churchill,
100_1956

kolejnym przystankiem był Most Aleksandra

100_1957 100_1969

W tle zdjęcia po lewej widać już Pałac Inwalidów, po prawej – wiadomo :) – symbol miasta.

100_1974

Sam most długości 107 m i szerokości 40 m zbudowany w latach 1896-1900 nazwany na cześć Cara Aleksandra II.

Jeszcze Sekwana.

100_1973

Nim dotarłem do Pałacu Inwalidów “potarzałem się” :) po bujnej, pachnącej, zielonej, wiosennej trawce – odpoczywając przy okazji.

100_1989

I ta majestatyczna wieża w tle…

100_1976

jednak przede mną fascynująca budowla – Pałac Inwalidów.

100_1982

Kryje on w swoich murach m.in. Muzeum Legii Cudzoziemskiej i uzbrojenia

100_2000 100_2004 100_2006 100_2015

Jednak najważniejszym miejscem jest sarkofag najsłynniejszego z Francuzów – Napoleona Bonaparte.

100_2032

Kolejnym odwiedzonym przeze mnie miejscem był Panteon.

100_2053100_2074

To taki “polski Wawel” – mauzoleum mieszczące w swoich kryptach wszystkich  wybitnych dla Francji. Są tam m.in. grobowce Woltera, J.J.Rousseau.

100_2087

Mnie najbardziej interesowało mauzoleum Piotra Curie i Marii Skłodowskiej – Curie.

100_2083 100_2080 100_2079

Nie powiem – pogubiłem się w plątaninie korytarzy i krypt, a że późna pora była i około godziny do zamknięcia – bałem się że zostanę tam. Kiedy wreszcie wydostałem się, troszkę zmęczony odpuściłem Luwr (przekładając go na kolejny dzień. Postanowiłem pospacerować po mieście, zajrzałem do pubu by napić się chłodnego piwka w nagrodę za ciekawy dzień i szczęśliwy że wszystko się udało. Później zatrzymałem się w jednej ze staromiejskich restauracyjek na pizzę. Pizza (wprawdzie margarita) przy samej Katedrze Notre Dame okazała się stosunkowo tania – coś koło 6-7 euro (+/- 30 zł).

A skoro o katedrze to wychodząc minąłem ją…

100_2100 100_2103

zatrzymując się chwilę tylko na placu przed – “Przecież nigdzie nie ucieka” – pomyślałem – zdążę do niej zajrzeć jutro…

 

Kolejny dzień to musiał być Luwr. Rozpocząłem wcześnie rano by jak najwięcej zobaczyć.

100_2166

Fantastyczne miejsce, choć uważam że Świat z wielu rzeczy został ograbiony przez Francuzów – z drugiej strony dobrze mieć to w jednym miejscu ku potomności.

Nie będę pokazywał wszystkich zdjęć (by nie zanudzać) o poszczególnych ekspozycjach też nie będę się rozpisywał bo kilka dni i stron by zajęło. Sam zwiedzanie (jak dla mnie) na spokojnie powinno z tydzień lub dwa zająć. Sam “po łebkach” w 8 h udało mi się zwiedzić 2 kondygnacje i kawałek malarstwa na 3 kondygnacji.

Były np. papirusy

100_2235

grobowce z Palestyny

100_2207

starożytny Egipt i odtworzone wnętrze piramidy

100_2228

Egipskie płaskorzeźby, bożkowie i sfinksy

100_2201 100_2221 100_2224 100_2199 100_2252

oraz inne dzieła cywilizacji.

100_2188 100_2187 100_2174 100_2179

Osobną część stanowiły posągi.

100_2301 100_2300

Dwa najwyższe piętra to malarstwo – ja skupiłem się na tym obrazie najważniejszym :) dzieło Da Vinci – Mona Lisa

100_2278

inny przykładowy obraz.

100_2276

Powiem szczerze tu wymiękłem – 8 godzin chodzenia non stop – perspektywa że połowę Luwru macie za sobą, a połowa przed – statystycznie drugie tyle. Odpadłem – trzeba do Luwru wrócić. Niemniej polecam nie warto oszczędzać, znakomita lekcja historii na wyciągnięcie ręki, Jak dla mnie miejsce obowiązkowe dla każdego mieszkańca globu.

Wychodząc z Luwru zajrzałem jeszcze do Muzeum Orsay mającym w swoich zbiorach malarstwo, fotografię, rzeźbę oraz meble francuskie. Było to juz pobieżne zwiedzanie i wynikało ze znużenia. Dla miłośników malarstwa warte obejrzenia.

Resztę popołudnia spędziłem odpoczywając nad Sekwaną – a dzionek był bardzo ciepły i przyjemny (ok 17 stopni i słoneczko podczas gdy w Polsce było 2-4 stopnie i słota).

100_2414 100_2370

Udałem się później ponownie pod Notre Dame,

100_2437

miałem jednak pecha bo o ile do kościoła wszedłem bez problemu o tyle na wieżę było już za późno i dostęp ograniczono.

Następnie podszedłem pod Wieżę Eiffela – widząc te “ogonki” do kas – również i tym razem odpuściłem, tym bardziej, że ta atrakcja jest oddzielnie płatna i była w cenie karty miejskiej !!!!

100_2611

Sama wieża pod wieczór prezentowała się pięknie.

100_2612 100_2615 100_2617 100_2636

Skoro nie na wieżę – postanowiłem wejść na Łuk Triumfalny.

Nim do niej doszedłem chwilka zadumy nad wieczorową Sekwaną

 

100_2634

Widok z łuku był równie ciekawy :) choć niższy zapewne:

na Pola Elizejskie

100_2649 100_2645

na wieżę.

100_2642

Znajduje się tu również Grób Nieznanego żołnierza

Pod Łukiem Triumfalnym dołączył Tomasz. Nie wiem jak jemu, ale ja spędziłem czas w Paryżu bardzo pożytecznie i ciekawie.

Wracaliśmy innymi lotami ( z braku biletów – jak pisałem na wstępie Tomek dołączył na przysłowiowego “wariata”) On do Warszawy ja do Gdańska. Co za tym idzie wobec braku dotarcia komunikacją nocną ! (nie na wszystkich liniach nocą metro jeździ) na przystanek z którego odjeżdżają autobusy na lotnisko Beauvais – Tomek musiał o 4 wsiąść w busa by po 6 wylecieć do Polski – ja miałem lot ok 12-tej – zrezygnowałem z nocy i postanowiłem potowarzyszyć koledze. Do północy powłóczyliśmy się po mieście i ostatnim metrem dojechaliśmy na przystanek autobusu. Poczekaliśmy na nim 3 h i pożegnałem Tomka. Sam wróciłem do hostelu i na dużym ryzyku (mogłem przecież zaspać) zdrzemnąłem się ok 3 h. Po wymeldowaniu i dotarciu ponownie na przystanek udałem się na lotnisko.

Na nim nieśmiało zaglądał “skrzydlaty, różowy, węgierski przyjaciel.” :)

100_2670

Lot w (przeciwieństwie do przylotu Ryanairerem) był czystą formalnością.

W powietrzu nad Niemcami jest gęsto od ruchu lotniczego więc doświadczyłem pierwszej powietrznej “mijanki”

100_2677 100_2678

Polska rzeczywistość jak zawsze brutalna – lądujecie w Gdańsku – jest godz. 16-ta – i nie można się wydostać z Trójmiasta w kierunku centrum kraju (dokładnie Łodzi), bo ostatni dzienny pociąg odjeżdża przed 15-tą ( z przesiadkami) a kolejny w tym kierunku po północy – Mozambik !!!!

Więc cóż na starówkę, zjeść piwka się napić i przeczekać przymusowe 8 h.

100_2686

Na szczęście miło za każdym razem wspominam te knajpki na starówce w Gdańsku – niedrogo, pysznie i ludzie przyjemni.

Do Łodzi tłukę się PKP do rana – to była udana podróż, mimo początkowych przygód.

Reasumując – przeprosiłem się z Paryżem, jak uważałem za oklepany kierunek tak przyznaję to wyjątkowe miejsce, na pewno tam wrócę (planuje na weekend wiosną 2015 roku – zobaczymy). Polecam jest niesamowite.

W kolejnej opowieści wracam do ukochanej Norwegii :) – uprzedzam fakty…

powrót do Skandynawii

Wednesday 26. November , 2014 kl. 14:32 i Podróże / Reiser. 0 kommentarer »

Jak tylko wróciłem ze Szwajcarii rozpocząłem przygotowania do ponownego odwiedzenia Szwecji. Czasu było niewiele bo niespełna dwa tygodnie.

Byłem skazany na lot Ryanairem (bardziej lubię Wizz-a) bo leciałem z Łodzi  Celem była stolica Szwecji – Stockholm – miasto położone na 14 wyspach zwane “Wenecją Północy” lub ” miastem które unosi się na wodzie”.

Po dojechaniu z lotniska flybusem szybko namierzyłem swoją baze noclegową.

100_1424

Plusem lokalizacji był fakt że hostel znajdował się w samym centrum. Minus (który bardziej dodawał klimatu niż by przeszkadzał) to warunki (byłem później w Stockholmie i w innym obiekcie było podobnie) – są to sale wieloosobowe – istne noclegownie dla turystów. Tak naprawdę ze wszystkich moich wyjazdów te w Stockholmie były najbardziej spartańskie. Trafiła mi się prycza w izbie 30 osobowej !!!! Ze był komplet – powiem Wam że kapitalne uczucie gdy 29 par oczu świeci w ciemnościach jak wchodzicie :) Było jednak bezpiecznie i zasada była prosta rano wszyscy wychodzą i spotykamy się tylko na noc by się wyspać.  Zresztą kto by w takim mieście i w takich warunkach garował w łóżku?

Od razu więc (starym zwyczajem zresztą) po zrzuceniu bagaży udałem sie na spacer po starym mieście.

100_1154 100_1155 100_1156

Mimo że było po północy i mróz był konkretny (ok -15 st. Celsjusza) śnieg przyjemnie zgrzytał pod butami i przynajmniej godzinę spacerowałem sobie pustymi uliczkami Gamla Stan (Stare Miasto). Podczas moich wyjazdów (w odróżnieniu od biur podróży i innych zorganizowanych “tworów”) nikt mnie przecież nie goni i nie ogranicza – byle tylko wrócić na lotnisko na czas. :)

Rankiem dopiero zobaczyłem gdzie zamieszkałem – w przeciwieństwie do mojej “sypialni” okolica hostelu była bardzo piękna – nad samym kanałem, na starówce…

100_1675

wśród pływającej lutowej kry cumowały u nabrzeży różne statki…

100_1672 100_1676

a obok siedzibę miał Król Szwecji…

100_1173

Przyznam że pałac królewski choć gabarytowo ogromny sprawia wrażenie surowej bryły – zapomniałem że Skandynawowie stawiają na praktyczność nie na wygląd :)

Z racji że była niedziela postanowiłem obcując z przyroda spędzić ten dzień.

skanowanie0001

Tradycyjnie kupiłem więc na wstępie kartę miejska by mieć dostęp do komunikacji i muzeów.

Na początek odwiedziłem Skansen – Aquarium :

100_1235 100_1241 100_1275

Rybki nie tylko mnie wprawiały w zachwyt i doskonały humor…

100_1266

dla napotkanych dzieciaków to ogromna frajda (nie tylko zresztą dla nich).

Szkoda że u nas nie są powszechne niedziele w takich miejscach (może dlatego, że takich miejsc po prostu nie ma? )tylko ciąga się dzieciaki po galeriach handlowych. / taka dygresja

100_1256 100_1258

Były też majestatyczne ukwiały….

100_1247 100_1246

i… koniki morskie (Pławikoniki). :)

100_1268

W pomieszczeniu obok na zwiedzających czekały urocze “trujące” żabki z całego Świata.

Stockholmski Skansen to centrum rozrywki które łączy zarówno ogród zoologiczny jak i liczne muzea. Po wyjściu z Aquarium udałem się więc do pobliskiego Muzeum Biologii.

100_1287

W nim można zobaczyć krzyżówkę ssaka z ptakiem :)

100_1289

Muzeum może bez efektu wow ale prezentuje cała faunę i florę Skandynawii.

100_1293 100_1292

100_1290 100_1310 100_1316 100_1317 100_1321

Kolejny obrany cel to powrót do dzieciństwa – w Stockholmie bowiem ma swoje miejsce Muzeum Pippi Långstrump do którego nie mogłem nie zajrzeć.

100_1328 100_1329 100_1332

W takich miejscach zapomina się na chwile o Świecie dorosłych i znów jest się dzieckiem. Polecam zdecydowanie, szczególnie podróż kolejką przez świat przygód Pipi. Sprawia ona, że książki i obrazy z  dzieciństwa wracają jak bumerang.

Przed muzeum Pipi zimowe drzewa również przystrojone…

100_1336

futurystyczne troszkę…

Z racji że wszystkie obiekty sa koło siebie (co ułatwia zwiedzanie) mimo krótkiego dnia odwiedziłem jeszcze Muzeum statku Vassa.

100_1637

Królewski galeon zasłynął tym, że jak był wodowany i miał wyruszyć w dziewiczy rejs to… …przewrócony podmuchem wiatru – zatonął na oczach mieszkańców. Wrak wydobyto i utworzono muzeum. A Że były to czasy sprzed potopu szwedzkiego (budowę statku ukończono w 1628 roku) doszukiwano się w tym wydarzeniu również spisku ze strony Polski.

100_1644

W muzeum zebrano również pokaźna kolekcje minerałów i kruszców ze Świata.

Po tak spędzonej niedzieli resztę dnia spacerowałem sobie po mieście. Śniegu na szczęście w Skandynawii nie brakuje – co mnie cieszy osobiście. Więc przyjemnie skrzył się i trzeszczał pod butami a ja powoli kierowałem się pieszo na starówkę, delektując się pięknem miasta – już sobie wyobrażam jak piękna musi być stolica wiosna gdy jest zielono (nie byłem wiosną – wszystko przede mną)

100_1325 100_1326 100_1337 100_1338

Kolejny dzień zacząłem od… demonstracji :).

100_1347 100_1348

Idąc na dworzec kolejowy (a jakże :) ) trafiłem bowiem na głównym placu miasta na manifestacje w obronie Kurdystanu. Osobiście uważam że Szwedzi są zbyt liberalni i za dużo przyjmują emigrantów szczególnie z Azji i Afryki. Boje się że sytuacja wymknie się kiedyś spod kontroli. To na tym placu rok wcześniej dokonano zamachów. Powiem szczerze miałem obawy przechodząc ale było spokojnie.

I choć nie mam nic do emigrantów to uważam że niekontrolowany napływ wcześniej czy później będzie stanowił problem (w 2014 roku głośno również było o zamieszkach i podpalanych autach przez emigrantów w związku z protestami – ale to odrębna bajka).

Tak czy owak całe zbiegowisko trwało max 15-20 min. przyjrzałem się z boku (z ciekawości) a gdy pokojowo wszyscy się rozeszli dotarłem na pobliski dworzec.

100_1694

Po nabyciu biletów (na powrotny autobus na lotnisko) udałem się do miejskiej motylarni znajdującej się ona na północy miasta.

Świat motyli jest równie piękny i sprawia że człowiek na chwilę zapomina o codziennym życiu.

100_1461 100_1465 100_1473 100_1477 100_1487 100_1494

Jedyna trudność w takich miejscach to robienie zdjęć. Klimat dla zwierząt jest tropikalny – deszczowy, a to zabójstwo dla każdej elektroniki.

100_1460 100_1458

Nad wszystkim czuwały papugi :)

100_1497

Z motylarni udałem się pod budynek Globen SkyView.

 

Sam budynek powstał w 1989 roku i jest to największy kulisty budynek na Świecie. Pełni on funkcje hali sportowo – widowiskowej. Atrakcja jest możliwość wjazdu na szczyt 130 m budynku przeszklona winda – podziwiając panoramę miasta.

100_1359 100_1369100_1363   100_1370 100_1378100_1366

Tak sobie wjeżdżając dostrzegłem dziewczynkę – “ależ maja beztroskie dzieciństwo” – pomyślałem…

100_1368

Dzień się jeszcze nie kończył więc po przejażdżce na dach hali wróciłem do Skansenu by ponownie nacieszyć oczy różnorodnością świata. :)

Były więc węże…

100_1537 100_1540 100_1541 100_1535 100_1533

…pająki…

100_1631 100_1630

jaszczury…

100_1453

czy krokodyle…

100_1618

Nie zabrakło tez ponownie rybek…

100_1594 100_1598 100_1600 100_1603

ten gatunek oddycha zarówno tlenem z wody jak i z powietrza – fascynujące.

100_1583 100_1582

Były też gryzonie

100_1572 100_1570 100_1575

no i oczywiście małpki wszelakie (co gorsza luzem i ponad głowami – niektóre)  :)

100_1528 100_1577 100_1524 100_1531

Do wieczora jeszcze zdążyłem odwiedzić muzeum noblowskie

100_1399

Później swoje kroki skierowałem do sklepu muzycznego by nabyć pamiątkę muzyczna oraz do księgarni (ot taka kolejna “świecka” – kosztowna dodam – tradycja).

Późne popołudnie i wieczór spędziłem na przechadzaniu się starym miastem.

100_1685100_1688  100_1660 100_1659

Odkryłem najwęższą ulicę na świecie…

100_1405

Mimo silnego mrozu wyżowa pogoda sprawiała że miasto prezentowało się przepięknie:

100_1663 100_1662

Następnego (ostatniego) dnia pogoda jakby sama opłakiwała fakt że wyjechać muszę – nie odkryje Ameryki gdy napisze że żal mi było opuszczać Skandynawię. Od samego ranka w Stockholmie sypało…

100_1722 100_1728

Niestety czasu nie można zatrzymać więc wsiadłem w autobus i udałem się na lotnisko – po drodze uchwyciłem ostatnia fotkę ze Szwecji

100_1729

Wyjazd (choć botaniczny – jak go określam) bardzo udany i wiem że kiedyś ponowie odwiedzę to miasto – może wiosną lub latem gdy będzie zielono? Czas pokaże

dla odmiany na południe….

Tuesday 25. November , 2014 kl. 02:08 i Podróże / Reiser. 0 kommentarer »

Po powrocie z sylwestra na długo nie zagrzałem miejsca bo w ostatni tydzień stycznia 2011 r. wyruszyłem w podróż tym razem na południe w Alpy – oto krótka fotorelacja z wyjazdu do Włoch i Szwajcarii.

Podróż rozpocząłem w Katowicach skąd przeleciałem do włoskiego Mediolanu na lotnisko Bergamo.

100_1123 100_1125 100_1128

Z samolotu Alpy prezentowały się bajkowo. Jeszcze ciekawsze jest lądowanie w Mediolanie ponieważ samolot lądując zatacza kręgi spiralnie. Pomimo że miałem duszę na ramieniu lądowanie odbyło sie bez problemu.

100_0888

Samo lotnisko jest kameralnie usytuowane ale uwaga panuje na nim typowo “włoski” chaos. Ja nie mam głowy jak w takim zamieszaniu można funkcjonować ?!?!

Dalszą podróż do Szwajcarii pokonałem samochodem.

 

100_0897

Mimo zimy – było bardzo wiosennie a widoki z auta przyjemne :)

100_0900

przecinamy jezioro w okolicach Lugano…

Baza podczas wyjazdu była miejscowość Aranno – na południu Szwajcarii ok 30 km. od włoskiej granicy.

100_0910

Widoki wokół miejscowości były bajkowe:

100_0918 100_0917 100_0916

Najciekawsze jest to że pomimo zimy i ośnieżonych szczytów region ma specyficzny mikroklimat.

Poniżej jeszcze kilka zdjęć z jednego ze spacerów:

100_0925 100_0924 100_0919  100_1100

Uliczki w tym regionie są bardzo ciasne i klimatyczne.

100_0929     100_1010

Na obrzeżach miasta stało nawet takie “cudo” – zapewne sprzęt obrony cywilnej kraju.

100_0932

Pewnego dnia wybrałem się do sąsiedniej miejscowości (gminnej) w celu odnalezienia poczty – zakupienia pocztówek oraz wysłania ich do znajomych. Było to nie lada wyzwanie zważywszy że  sa spore przewyższenia a poza tym nie miałem mapy.

Po drodze do miejscowości napotykałem pojedyncze symptomy wiosennej aury…

100_1097

Aż wreszcie po 2 h osiągnąłem miejscowość gminną z najbliższym sklepem – Cademario. Miejscowość jest jeszcze bardziej malowniczo położona:

100_1028

Jak wszystkie miejscowości wokół ma bardzo ciasne i wąskie uliczki.

100_1038

Ale widoki na jezioro Lugano – bajeczne:

100_1030 100_0948 100_0942 100_0941

Kto by nie chciał mieć np. takiego tarasiku? :)

100_1047

Aż wreszcie odnalazłem pocztę w której był starszy pan w schludnym uniformie i w tylko nam znany sposób dogadaliśmy się (pan nie bardzo mówił po angielsku).

100_1069

Później zostało tylko podziwianie krajobrazów

100_1027 100_1029 100_1002 100_1041 100_1054

Stolicą kantonu jest Lugano położone nad jeziorem o tej samej nazwie – krajobrazy równie sielankowe tam panują :)

P1000120 P1000125 P1000213 P1000217

również wieczorową porą….

P1000227

Co ciekawe np na tak małym obszarze kierowcy świetnie sobie radzą na tak wąskich drogach i jeżdżą bezkolizyjnie.

Problem śmieci natomiast rozwiązano w ten sposób że w centrach miejscowości są ogrodzone kojce do których znosi się poszczególne posegregowane surowce (np. w poniedziałek – szkło, wtorek – odpady bio itd.) następnie władze podsyłają helikopter który podpina kontener i odlatuje do zakładu utylizacji odpadów :) ciekawe. Oczywiście mieszkańcy od gminy otrzymują specjalny kalendarz gdzie wyszczególnione są daty i rodzaje odbieranych odpadów – zmyślne .:)

Ten wyjazd nie był sielankowy ponieważ pewnego poranka doznałem bolesnej kontuzji placów – skończyło się na wizycie we włoskiej klinice, rentgenie oraz zastrzyku. Dolegliwości w mniejszym czy większym stopniu czuje do dziś. Nim jednak mnie złamało i wyeliminowało na kilka dni zdążyłem zawitać na chwilę na włoska część do Mediolanu.

P1000200 100_0998

Przed Katedra Narodzin Św.Marii – gotycka – jeden z największych kościołów na Świecie. Jest jedną z najsłynniejszych budowli Włoch i naprawdę robi wrażenie.

100_0983

Galeria Wiktora Emmanuela

100_0964

Jedna z uliczek na starym mieście.

Generalnie mimo piękna zabytków Włochy dużo tracą przez wszelaki chaos w którym ciężko mi jest się odnaleźć. Jednak bardziej preferuje skandynawski “germański” porządek.

Na koniec dodam  ważna kwestie że na granicy włosko-szwajcarskiej stoją żołnierze gwardii i wyrywkowo kontrolują podróżnych pod kątem przemytu towarów do Szwajcarii.

Ostatnie spojrzenie na płytę w Bergamo:

100_1120

I znów ponad Alpami ku kolejnej podróży…

P1000245

Lądowałem w Łodzi, a lecąc szykowałem się już mentalnie do kolejnej – lutowej – podróży o której następnym razem…

nowe w kuchni….

Monday 24. November , 2014 kl. 23:49 i Ukategorisert. 0 kommentarer »

dzisiaj dzięki IKEA zagościły u mnie specjały szwedzkie:

wędfzonka z łosiawędzonka z łosia syrop borówkowysyrop borówkowy   sos chrzanowysos chrzanowy

syrop z czarnego bzusyrop z czarnego bzu  pieczywo przennepieczywo przenne kruche kromki kandamonowekruche kromki kandamonowe

pasta z łososiapasta z łososia pasta z krabapasta z kraba

no i oczywiście:

gloggświąteczny glögg

i inne….

pyszności :)

 

sylwester w Szwecji? – czemu nie :)

Sunday 23. November , 2014 kl. 03:47 i Podróże / Reiser. 0 kommentarer »

Po powrocie z Trondheim zarażony podróżowaniem dokonałem kolejnej rezerwacji. Tym razem padło na Szwecję (dla odmiany).

Padło na Göteborg – była to stosunkowo najtańsza opcja w tak krótkim czasie. Tak oto za 78 zł miałem spędzić sylwestra 2010 i rozpocząć nowy rok 2011 pod chmurką w jednym z najbardziej duńskich w Szwecji miast- “bajka” pomyślałem.

Swoja podróż rozpocząłem 29 grudnia.

Pierwsza nowość czekała mnie już na lotnisku:

100_0373

chodzi mianowicie o odladzanie samolotu :)

Wszystko odbyło się sprawnie i pod wieczór wylądowaliśmy w Szwecji.

100_0393

Jakość zdjęcia “komórkowa” ale klimacik jest…

Z lotniska do miasta przyjechałem flybusem (oczywiście słono przepłacając o czym dzisiaj wiem).

100_0404

W mieście powitała mnie rozświetlona karuzela

Metodą prób i błędów znalazłem (w jednej z pobliskich dzielnic) swój hostel i jak zwykle w Skandynawii zaszokowano mnie. Zamiast pryczy w wieloosobowej izbie dostałem skromny pokoik 2 osobowy bezpośrednio przy kuchni. A że nie było dużo gości praktycznie hostel miałem na wyłączność.

100_0412

Rankiem dopiero zobaczyłem gdzie się znajduję. Przynajmniej miałem mrozek delikatny i śnieg (nie to co plucha w kraju).

100_0417

Było to ciche osiedle tuż przy centrum po drugiej stronie rzeki Göta älv.

Oczywiście (niepisana tradycja :) ) pierwsze kroki skierowałem do “świątyni” fana kolei czyli na dworzec.

100_0418

Trzeba przyznać, że architektonicznie budynek jest okazały.

100_0424 100_0425

Same pociągi już nie były z efektem “wow”.

Przy samym dworcu znajduje się Ostra Nordstan

100_0449

– największe centrum handlowe Europy Północnej .

Z racji że nie przepadam za galeriami – przemknąłem się szybko alejkami pełnymi sklepów i udałem się w kierunku karuzeli.

100_0511

Karuzela wydała mi się fajna okazja do zrobienia panoramy miasta z góry, więc dałem się na nią namówić, a raczej postanowiłem razem ze szwedzkimi rodzinami się nią pokręcić.

100_0463

Poniżej kila zdjęć z wysokości gondolki (głównie na port i rzekę):

100_0461 100_0468 100_0457 100_0456 100_0454

Kiedy mnie już “nakręciło” postanowiłem kupić jednodniową kartę miejską (powszechną w Europie Zachodniej – czemu w Polsce nie? Nie wiem. )

Daje ona możliwość tradycyjnie podróżowania komunikacją miejską oraz wstępu do muzeów i ośrodków kultury. Plan był taki by za pomocą tej karty w nowy rok dostać się taniej na lotnisko (co się udało).

Przystanki autobusowe – o ile wygodniejsze i prostsze gdy wszystko rzetelnie się wyświetla (nie to co u nas – owszem są miasta co mają tego typu systemy ale nie zawsze prawdę na nich napiszą – a szczególnie w Łodzi ).

100_0524

Generalnie podróż komunikacja miejska w Skandynawii to komfort i przyjemność – zarówno estetyczna jak i zapachowa.

Jako atrakcje do zwiedzenia obrałem sobie centrum nauki Universeum.

Jest ono podzielone na kilka działów:

– Akvariehallen – strefa oceanu, fauna i flora

– Dödliga Skönheter – zabójcze piękności, poświęcone jadowitym gadom

– Explora – poświęcone człowiekowi i technologii

– Kalejdo – odkrywanie mikrokosmosu i makrokosmosu

– Regnskogen – fauna lasów deszczowych

Vattnets väg – wodne ścieżki – poświęcone szwedzkim zwierzętom

 

To fantastyczne i ciekawe miejsce prezentowało się tak:

100_0601 100_0579 100_0574 100_0569 100_0564 100_0562 100_0542 100_0541

A na koniec Łukasz zasiadł w radiowozie (nie jako bandzior :p )

100_0609

Bawiłem się tam jak dziecko przez wiele godzin ale robiło się późne popołudnie więc przespacerowałem się do pobliskiego parku rozrywki.

100_0620 100_0611

Liseberg jest największym skandynawskim parkiem rozrywki otwartym w 1923 roku. Co ciekawe w 2005 roku zostało ogłoszone najlepszym parkiem rozrywki na Świecie. Niestety większość atrakcji późnym popołudniem w sylwestra było nieczynnych (czego nie przywidziałem) ale po prostu wszyscy szykowali się do sylwestra i powitania nowego roku.

Ostatnie chwile przed sylwestrem spędziłem w hostelu pałaszując cynamonowe pierniczki przy pysznej ciepłej herbacie jednocześnie zagrzewając się i zbierając siły na nocny spacer po mieście by powitać nowy roczek.

Göteborg nocą prezentuje się równie kameralnie, a do tego przykryty śnieżną pierzynką… :)

100_0633 100_0622

Sylwestra i nowy rok świętowałem z mieszkańcami na centralnym placu – Götaplatsen.

100_0726

Centralnym punktem placu jest fontanna Posejdona – dłuta Carla Millesa.

Przyszło mnóstwo ludzi, uśmiechniętych z szampanami i winem – częstowali mnie wkoło. Jeszcze więcej przyszło z pobliskich restauracji. Nie było żadnych “odgrzewanych” kapel (jak u nas), a o północy wszyscy odśpiewaliśmy “Ode do radości” i wówczas poczułem się wtedy Europejczykiem oraz kimś kto jest cząstką tej Europy.

Do późnych godzin nocnych przechadzałem się po mieście i nad ranem dopiero zawitałem na swoje legowisko – zmęczony ale w pełni usatysfakcjonowany. Było głośno ale spokojnie i bezpiecznie.

Ranki (jak to zawsze bywa z reguły) noworoczne bywają brutalne – tak było i wtedy, niedospany z kwaśna mina wstałem ale cóż trzeba było się ruszać na lotnisko.

100_0790

Ale poranek przynajmniej był piękny – celowo cofnąłem się do miasta by po raz ostatni z wysokiego mostu podziwiać ujście rzeki Göta älv do cieśniny Kattegat.

Dla tych co chcieliby tanio dojechać na miejscowe lotnisko powiem że to karkołomne przedsięwzięcie – ale spokojnie, realne. Prawie 2 h komunikacją i 2 przesiadki,

100_0810

ok 800 m. miedzy sitowiem wzdłuż pól i…

100_0812

mały hangarek z barakiem zaadoptowanym na poczekalnię – ot takie małe lotnisko niskobudżetowe :)

Podróż przebiegła planowo i bez zastrzeżeń a ja lecąc wiedziałem że długo miejsca nie zagrzeję, ale o tym w kolejnym wpisie… :)

w kolebce norweskiej państwowości

Monday 17. November , 2014 kl. 19:23 i Podróże / Reiser. 0 kommentarer »

Zaraz po powrocie z pierwszego wyjazdu do Norwegii zapragnąłem wybrać się tam ponownie a jednocześnie swe kroki skierowałem do szkoły językowej by “liznąć” języka norweskiego.

Podróże to nałóg – raz spróbujesz to nie możesz przestać…

Za oknem była jesienna prawie październikowa (z Oslo przypominam wróciłem 19.09.2010) słota a ja już planowałem listopadowy wyjazd.

Za cel obrałem sobie podróż do “duchowej stolicy” Norwegii, a jednocześnie miejsca – kolebki norweskiej państwowości (odpowiednik polskiego Gniezna) czyli Trondheim.

Dawna nazwa miasta to Nidaros. Data wyjazdu padła na połowę listopada 2010.

Swoja podróż rozpocząłem tym razem na lotnisku w Katowicach – Pyrzowicach (z perspektywy moich lotów niewielu uważam je za najlepsze w kraju i ani razu nie było większych problemów – jedyny mankament to dojazd z Katowic).

100_0001 100_0002

różowy Airbus 330 już czekał i porwał mnie w kolejną przygodę.

100_0014

Po drodze zauważyłem ponad chmurami taki widok. Dla mnie to “droga do nieba” :)

100_0037

Z Oslo Sandefjord Torp tradycyjnie podróż do Oslo odbyłem lokalną koleją. Widać zmianę i radość na myśl o powrocie do Norwegii :)

W Oslo miałem 2 h by zjeść coś i dalej w drogę znów pociągiem.

100_0043

Co ciekawe u Norwegów nie ma tak bogatych zmian jak w naszym rodzimym PKP więc nawet dziś ten pociąg po 4 latach odchodzi o tej samej porze.

Kolejne ponad 500 km na północ pokonam taką koleją

:100_0045 100_0049

tak wyglądał z zewnątrz…                                                       ….a tak w środku (skórzane wygodne siedzenia, wi-fi, gniazdka i panel do słuchania muzyki – bezcenne)

Ceny wydają się spore ale komfort nieporównywalny z polskimi kolejami. / nawet dziś a raczej przede wszystkim dziś

Do Trondheim dotarłem po 23-ej. Pamiętam było przenikliwie zimno / temperatura nocami spadała w przedziale -10 do – 20 stopni.

100_0070

Jedną z takich kładek przedostałem się do miasta ponad kanałami rzeki Nidelvy i zacząłem szukać swojego hostelu w Rosenborg – jak zawsze szedłem na mój zmysł geografa lub metodą prób i błędów :)

Oczywiście zakwaterowano mnie zamiast w sali wieloosobowej to w pokoju rodzinnym z trzema łóżkami i dostępem do kuchni na wyłączność – miło.

A rankiem dopiero zobaczyłem gdzie dotarłem:

100_0090 100_0089

widok z hostelu na fiord i miasto…

Pełen ciekawości szybko się pozbierałem i udałem się do miasta.

100_0091

Pierwsze co mi się rzuciło to odśnieżone osiedlowe drogi i posypane wszędzie gdzie się da – bo było pieruńsko ślisko i mimo zimy na całego (w listopadzie) – było całkiem przyjemnie.

Oczywiście na wstępie musiałem zajrzeć na…

100_0098

…dworzec kolejowy (jako pasjonat kolei a przy okazji by nabyć bilet powrotny).

Później już było tylko podziwianie:

100_0101  100_0095100_0097

kanałów rzeki Nidelva.

100_0105 100_0106

głównego placu miasta ze statuą Olava Tryggvasona – założyciela miasta. Co ciekawe ten nie pozorny budynek (Trondheim Torg) to tak naprawdę ogromne centrum handlowe – obudowane uliczki miasta – wewnątrz, pasażami na rolkach, rowerach na letnio ubrani ludzie funkcjonują gdy na zewnątrz jest -10 ! Są kawiarenki – parasolki, kwiatki kwitną. Kapitalne rozwiązanie dla zmarzluchów.

Mnie jednak najbardziej interesowała największa średniowieczna świątynia tej części Europy – Katedra Nidaros

100_0109 100_0112 100_0114

Jest przepiękna potężna a w środku imponująca – trafiłem pamiętam na nabożeństwo i to był mój pierwszy kontakt z religia w Norwegii…

Świątynia została wzniesiona po śmierci Olava Tryggvasona (którego niedługo po śmierci ogłoszono świętym) na jego grobie i od średniowiecza z terenów dzisiejszego Oslo wędrowały ku niej piesze pielgrzymki.

Spod katedry udałem się ponownie nad rzekę Nidelvę:

100_0130

mad mostek Gamle Bybro – most staromiejski, potocznie zwany też Lykkenes portal – czyli “mostek szczęścia” lub mostkiem miłości.

To właśnie z niego rozpościera się najsłynniejszy widok Trondheim na kanały Nidelvy…

100_0124 100_0132 100_0136

…ze starymi kamieniczkami i spichlerzami.

100_0139

Że pogoda sprzyjała poszedłem sobie na tyły katedry by sobie pospacerować i delektować się ciszą.

Dni o tej porze roku są krótkie więc przed zmierzchem (ok 14-15-tej) musiałem “wyszperać” księgarnie by kupić dobrą mapę i oczywiście sklep muzyczny by nabyć płyty CD – od takie kolejne hobby :)

Kolejnego dnia postanowiłem wdrapać się na lokalna miejska górkę oraz zejść nad sam fiord.

100_0170

w drodze na wzgórze Kuhaugen przechodziłem między domkami północnych dzielnic miasta.

100_0176 100_0217 100_0182

Nagrodą był przyjemny widok ze szczytu.

Razem ze mną wdrapał się sympatyczny Norweg ze swoim psiakiem który na widok aparatu wskoczył na słupek i pozował ?!?!

100_0190

…istny psi model :)

Chwila rozmowy z Norwegiem…

100_0188

pamiątkowe zdjęcie….

100_0183 100_0179

…rzut oka na dawna wyspę skazańców – więzieniem (Munkholmen) oraz fiord z portem.

Ze wzgórza udałem się nad fiord. Po drodze spotkałem “skrzaty” z pobliskiego przedszkola.

100_0236 100_0239

U nas w przedszkolach i szkołach siedzi się tylko w ławach i garuje jakby wyrok jaki był a tu proszę – śnieg nie śnieg kamizeleczka odblaskowa na grzbiet i myk na świeże powietrze hartować się.

Po drodze również zauważyłem jak się odśnieża w Norwegii:

100_0230

Za niebawem w Polsce będzie zima to tak dla tych co będą brnąć chodnikami – wąska ścieżyną po kostki w śniegu :). Dalej na północy (np w Tromsø) inaczej to rozwiązują ale to przy innej historii opowiem :)

Wreszcie dotarłem do wybrzeża.

100_0241

Korsvika to latem popularna plaża miejska i miejsce rekreacji.

100_0249 100_0258

Pamiętam, że było tam przeraźliwie zimno bo wiał wiatr znad fiordu i dłonie kostniały ale super cisza tam była.

I ta surowość krajobrazu…

100_0259 100_0260 100_0274  100_0261

Z Korsviki brzegiem fiordu wróciłem do portu i pod dworzec kolejowy

Po drodze cieszyłem oczy norweskimi okolicami:

100_0290 100_0291 100_0292

Nawet ptaki miały się ku sobie, mimo zimowej pory…

100_0298

a może sobie po prostu gaworzyły po ptasiemu :) ? Kto to wie?

100_0302

Kiedy wróciłem nad kanały miasta szczypał już mróz fest w policzki a i kanały zdawały się zastygać pokrywając się mozaika lodową.

Wieczór spędziłem na głównym placu w mieście

100_0310

przy lampce grzanego wina, wpatrzony w powoli świąteczny klimat miasta.

W drogę powrotną udałem się również pociągiem nieco innym bo nocnym.

100_0331 100_0323 100_0322

Dla tych co mnie znają – to z tego pociągu te polarowe kocyki są – każdy podróżny dostawał taki komplet (co widać na zdjęciach – na siedzeniach) kocyk był albo do użycia w pociągu, albo na pamiątkę od kolei norweskich. Oczywiście w przyszłości planuje przejechać się sypialnym ale finansowo to poza moim zasięgiem było. Pociąg ciągnie jednak takie też wagony, Siedzenia są lotnicze i na wpółleżąc też można przyjemnie się zdrzemnąć.

Rano przesiadłem się w Oslo na pociąg do Sandefjord i ok dziesiątej wylądowałem w miasteczku ze śnieżycą :)

100_0351

Ponieważ miałem ponad dwie godziny przespacerowałem się nad port (mimo pogody).

100_0349 100_0342

W porcie natknąłem się na pomnik baby – kupca :) (nie wiem jak go nazwać) który znajduje sie na nabrzeżu .

100_0352

W Sandefjord również czuć było już świąteczny klimat, pomimo że to listopad i kłóci sie to ze mną by tak wcześnie wprowadzać świąteczny klimat to tu zima zrobiła swoje i efekt był odczuwalny :)

Powrót do Polski Wizzem odbył się bez problemów (lubię tą linię za obsługę i profesjonalizm) ale  zderzenie z brutalna rzeczywistością było jak zawsze bolesne – ale to tylko sprawiło, że w głowie podczas lotu zrodziła mi się kolejna podróż o której następnym razem….

p.s. dopiero uświadomiłem sobie że od tej podróży właśnie mijają 4 lata… jak to leci

tak to sie zaczęło…

Monday 3. November , 2014 kl. 23:18 i Podróże / Reiser. 0 kommentarer »

W oczekiwaniu na nowe wojaże postanowiłem zamieścić poprzednie moje epizody podróżnicze.

Na początek czas zacząć od korzeni czyli jak odkryłem tanie latanie i Norwegię :)

Zaczęło się niewinnie w sierpniu 2010 r. od nocnej podróży autobusem PKS Białystok na trasie Łódź – Katowice. W autobusie dojrzałem chłopaka który walczył z mapą i nie mógł ogarnąć gdzie Katowice maja lotnisko. Pomogłem dostać się mu na Pyrzowice, w zamian on podzielił się ze mną informacja która na zawsze odmieniła moje życie….

Los bywa przewrotny i stawia na naszej drodze różnych ludzi – początkowo włożyłem naszą rozmowę między przysłowiowe bajki, ale gdy po tygodniu z ciekawości poszperałem w internecie – otworzyły się możliwości. Odkryłem wówczas że w niespełna miesiąc mogę polecieć za 4 zł w jedna stronę do Oslo !!!

Nie mając zielonego pojęcia w co się pakuję, czym to pachnie i nie znając języka postanowiłem sprawdzić czy dam radę.

Dodam, że nigdy wcześniej nie latałem samolotem więc adrenalina była większa – nocne wertowanie internetu, opisy ludzi, nagrania z YouTube aby dowiedzieć się “jak to jest – pierwszy raz wzbić się w przestworza”.

Kiedy już “teoretycznie” przygotowałem się na wgniatanie w fotel, pozatykane uszy, turbulencje i inne wszelkie “dobre rady” i patenty 15 września 2010 przed północą dojechałem do Gdańska. Po nocy w przydworcowych “obiektach gastronomicznych”  o 4 rano zameldowałem się na lotnisku w Gdańsku – Rębiechowie by rozpocząć przygodę.

0d96bcc7fc

“maleństwo” za mną już czekało by wzbić się w górę zabierając mnie ku pierwszej wyprawie do Norwegii;

Zdjęcie0139

Ten gate otworzył mnie na Skandynawie w chłodny październikowy poranek

do oslo

pierwszy lotniczy bilet dał mi przepustkę na pokład ku skandynawskiej przygodzie :)

Pierwszy lot, cóż troszkę rozczarował (w pozytywnym słowa znaczeniu) pod tym względem, że nie było ani wgniatania w fotel, ani turbulencji, ani zatykania uszu (jak wieszczyli znawcy na forach i portalach). Odbywał się on o  6 rano więc wszyscy spali – był piękny poranek cicho i naprawdę można było się delektować podróżą, a ja odkryłem podniebną taksówkę która w kilka chwil przenosi mnie do innego Świata.

Pierwsze lądowanie w Norwegii – niezapomniana chwila.

Samolot bez problemu, delikatnie wylądował o 7:10 na lotnisku Oslo Sandefjort Torp – 20 min. przed rozkładowym czasem lądowania.

Jak się później okazało to była podróż pełna drobnych symboli i niuansów. Wiem brzmi to trywialnie ale nie dostrzegamy my ludzie małych znaków i symboli oraz gestów.

Pierwszym takim symbolem było dla mnie powitanie przez załogę samolotu. Ja przerażony, szczęśliwy ale też pełen niepewności z oczyma jak przysłowiowe 5 zł przyklejony do szyby niczym dziecko do wystawy sklepowej za słodyczami czy ulubiona zabawką i załoga witająca pasażerów słowami: “życzymy przyjemnego pobytu w Norwegii tych z Państwa którzy wracają z podróży – witamy w domu”. Mając w głowie mijane piękne wysepki i wybrzeże  i słysząc te słowa pomyślałem sobie że chciałbym kiedyś wracać właśnie tu do domu, do Norwegii. To wtedy niczym za czarodziejska różczką zrodziła się myśl że dopnę w życiu swego i zamieszkam w Norwegii.

Zagubiony wysiadłem z samolotu z tuzinem myśli i pytań: co dalej? jak dalej? jak to będzie itd.

Szybko jednak odnalazłem autobus Torp-ekspressen i udałem się do Oslo.

skanowanie0006100_0156skanowanie0002

Pierwsza miejscówka nie była może zachęcające, do tego (z przejęcia chyba) dokonałem błędnej rezerwacji. Plusem była bliskość do ratusza i dworca – praktycznie w centrum. Jednak standard nie był rewelacyjny i z czasem podczas kolejnych wyjazdów znalazłem tańszy nocleg (sprawdzony po dziś dzień).

Uroczy za to był właściciel – starszy człowiek o mikołajowej brodzie, który spod okularów patrząc na mnie zadał mi pytanie na dzień dobry: “Polska mmmmmm… a jakie masz marzenie?” Odpowiedziałem mu że marzy mi się życie w Norwegii (mając w pamięci poranne postanowienie). Starzec zapytał mnie ponownie: “A co stoi na przeszkodzie aby je spełnić?”. “brak pracy, brak pieniędzy i brak kąta tu w Norwegii” – wydukałem. A on mi rzekł coś co sobie zakodowałem” żaden problem chłopcze. My w Norwegii potrzebujemy rąk do pracy – damy Ci pracę, będziesz miał pracę – godnie zarobisz. Jak zarobisz to stać Ciebie będzie na własny kąt i będziesz żył godnie”

Tak oto pierwszy Norweg otworzył mi oczy że Świat jest prostszy niż nam się wydaje i wszystko ma logiczna całość, tylko my ludzie gmatwamy sobie wszystko i sami wyszukujemy przeszkody.

Było przedpołudnie i nie miałem jeszcze gotowego pokoju (doba zaczynała się od 15-tej), starzec znów mnie zaskoczył pokazując najbliższy korytarz i mówiąc: “zrzuć bagaże laptopa i idź sobie na spacer po naszym mieście”. Przeraziłem się bo niby garnca złota nie mam ale nawet te moje skromne klamoty szkoda tak głupio stracić. Jednak w tym starcu była taka pewność siebie i życzliwość oraz mądrość życiowa że postanowiłem mu uwierzyć i zaryzykować. Ku mojemu zdziwieniu gdy po 15-tej wróciłem moje rzeczy były nietknięte mimo że przez hol bez nadzoru parły tabuny młodych turystów. Niesamowite. :)

Poniżej mała galeria z pierwszych spacerów po Oslo:

4961d3c484

Przed dworcem stoi pomnik tygrysa postawiony w 2000 r. w tysięczna rocznice założenia Oslo. Skąd akurat tygrys w kraju ?

Wziął się on z dzieła noblisty Bjørnstjerne’a Bjørnsona, który pisał o walce konia (wsi) z tygrysem (miastem).

1ef8fc8af6

październikowe popołudnie w porcie na Akker Brygge;

d35e5b60b8 382df04162

ratusz dniem – i nocą….

6154323faf

Teatr Narodowy;

795149ea63

fontanna przed teatrem jest jednym z głównych miejsc spotkań mieszkańców;

78e1a05238

Na wzgórzu Bellevuehøyden przed klasycystycznym pałacem królewskim (Det Kongelige Slott) – siedzibą króla Norwegii Haralda V i królowej Sonji.

17-go maja odbywa się przed nim parada z okazji święta Norwegii, wówczas zjeżdżają się Norwegowie by oddać pokłon swojemu królowi a Król z rodzina pozdrawia gości z balkonu pałacowego.

68a0d7bb98

Poniżej aż do dworca kolejowego (i tygryska :) ) ciągnie się główny deptak miasta – Karl Johan Gate

Będąc w Oslo zwanym miastem muzeów nie mogłem nie skorzystać z ich obejrzenia. Kiedyś próbowałem je wszystkie zliczyć ale przy 60-tym się zgubiłem :).

bilet

Warto przed zwiedzaniem nabyć kartę miejską Oslo 24 – powyższa ważna była 24 h od momentu skasowania i uprawniała do zwiedzania wszystkich muzeów (nierealne w 1 dobę oczywiście, ale każdy znajdzie coś dla siebie) jak również do podróży komunikacją w obrębie miasta i najbliższych okolic (w tym statków między wyspami), oraz uprawnia do zniżek w lokalach i innych obiektach czy zakupach.

Z uwagi na moja pasje do geografii i świata pierwsze kroki skierowałem ku półwyspowi Bygdøy. Tam bowiem mieści się nie lada gratka dla takich wariatów jak ja :). Ale o tym za chwilę.

4996d40d64

właśnie płynie mój pojazd na półwysep, wówczas bezpłatny w ramach karty Oslo 24 – dziś wiem że jest on już oddzielnie biletowany z racji zainteresowania. Na półwysep można tez dostać się autobusem nr 30 (spod dworca kolejowego lub teatru) w ramach karty Oslo 24.

Po dopłynięciu pierwsze kroki skierowałem do Muzeum Kon-Tiki.

7849e7da5759a6b16a4c

To magiczne miejsce i dla mnie wspaniałe. Przeniosłem się do świata prawdziwego podróżnika Thor Heyerdahla. Fantastyczna historia i przygoda, a wchodząc do tego muzeum staje się mimowolnie uczestnikiem jego wyprawy. Był podróżnikiem i biologiem ( w tym roku przypada setna rocznica Jego urodzin ). Zainspirowany legendą opowiedziana przez jednego z tubylców na Fatu Hiva. Mówiła o tym, że ludność Polinezji mieszkała kiedyś za oceanem. Przywódcą który miał przeprowadzić ludność był Kon-Tiki  lub Illa-Tiki czyli tłumacząc Słońce-Tiki lub Ogień-Tiki. Był on przywódcą Inków znad jeziora Titicaca, a po walce z wodzem Cari zmuszony był do ucieczki wraz ze swoim ludem przez ocean. Heyerdahl zauważył podobieństwa w posągach Peru i Wyspy Wielkanocnej oraz dialekt jakim posługują się Polinezyjczycy, który zbliżony był do ludów żyjących w Peru. Jego teoria została wyśmiana i próżno szukał poparcia u naukowców. Od jednego z nich usłyszał  „Doskonale, proszę spróbować odbyć kiedyś podróż z Peru na wyspy Oceanu Spokojnego na tratwie z balsy!” I tak oto w 1947 odbyła się podróż taka łodzią przez Ocean Spokojny.

Z muzeum Kon-Tiki udałem się do pobliskiego Muzeum Polarnego Fram.

e5e955c51d63c6615ac6  e057f3e3e3

W muzeum znajduje się statek polarny Fram, którym Amundsen zdobywał Antarktydę. Chodzenie po jego pokładach – to naprawdę robi wrażenie.

80fe6ad767 3c3d9a3002

Z tarasu muzeum rozciąga się przepiękny widok na Oslofjorden

Trzecim muzeum jakie odwiedziłem było Muzeum Łodzi Wikingów.

3325885ae4 2f8e5d93de

Turystów wita jedna z trzech zachowanych łodzi – łódź z Gokstad (przed którą stoję) datowana na IX wiek n.e.

Poza nią znajdują się jeszcze dwie łodzie: z Oseberg i z Tune.

Ostatnim muzeum jakie odwiedziłem było muzeum ludowe i skansen (Folkemuseum)

3b7a122ffa

Znajduje się w nim ponad 150 budynków z całego kraju głównie z XVII – XIX wieku.

9b36206157

Jest również kościół klepkowy z miasta Gol  (Gol Stavkirke) z 1212 roku.

Trzy muzea zabrały mi pamiętam cały dzień i wywarły na mnie ogromne wrażenie (szczególnie Kon-Tiki).

f562431aef0ca3a42fff

d6da24d927116b8f65769

Po części muzealnej popołudniem wybrałem się na rejs (darmowy w ramach karty Oslo 24) po Oslofjordzie, tym bardziej że pogoda dopisywała.

Ostatniego dnia wybrałem się na północna górzysta część miasta do dzielnicy Holmenkollen.

32bd3f02fa cb3d45f884

Po lewej widok z Holmenkollen na Oslofjord po prawo wiadomo :) najsłynniejsza norweska skocznia narciarska.

Na sam koniec odwiedziłem najsłynniejszy park miasta – Park Vigelanda.

3e5c9f483a 8432a45f82

W parku znajduje się 212 rzeźb przedstawiająca 600 postaci, a idea powstania parku i rzeźb zrodziła się w 1097 roku. Całość wieńczy monolit ze 121 postaciami.

Na zakończenie dodam że podczas pierwszej wizyty bacznie przyglądałem się mieszkańcom Oslo, ich zachowaniu, stylowi i sposobie życia.

c9f41aede4

Powyższy collage zdjęć pokazuje że nie jest to naród snobów i ponuraków – jak się powszechnie zdało mówić. Owszem maja duże zdanie o sobie i dużą pewność siebie, czasem może nawet pogardę dla innych ale przynajmniej uważam że znają swoją wartość i tak to postrzegam. Bardzo dużo spędzają czasu z rodzinami na spacerach nie po centrach handlowych (jak u nas) tylko w parkach, muzeach.

Generalnie pogoda była łagodna i słoneczna (a nie deszczowa i ponura jak też mają) a ludzie są uśmiechnięci i cieszą się życiem. Pewnie maja swoje problemy (bo kto na świecie ich nie ma? ) ale nie uwidaczniają tego na zewnątrz i nie odbija się to na ulicach i w kontaktach z innymi.

Dodam, że po powrocie do kraju ciężko było mi się odnaleźć w szarej rzeczywistości, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było zapisanie się na kurs norweskiego i zacząłem planować kolejną podróż , która odbyła sie w grudniu ale to już inna historia…

Driftes av Bloggnorge.com - Gratis Blogg | PRO ISP - Blogg på webhotell og eget domenet | Genc Media - Webdesign og hjemmeside
Bloggen "oczy na Świat / øynene til verden" er underlagt Lov om opphavsrett til åndsverk. Det betyr at du ikke kan kopiere tekst, bilder eller annet innhold uten tillatelse. Forfatter er selv ansvarlig for innhold. Tekniske spørmål rettes til post[att]bloggnorge[dått]com.
css.php
Driftes av Bloggnorge.com | Laget av Hjemmesideleverandøren
Denne bloggen er underlagt Lov om opphavsrett til åndsverk. Det betyr at du ikke kan kopiere tekst, bilder eller annet innhold uten tillatelse fra bloggeren. Forfatter er selv ansvarlig for innhold.
Personvern og cookies | Tekniske spørsmål rettes til post[att]lykkemedia.[dått]no.